- My już stoimy w jednym szeregu, ale patrzymy z innych punktów widzenia i działamy na różne sposoby. Interes mamy jednak taki sam - zaoponowała Alina Dybaś. Jej zdaniem w walce o swoje interesy i dochodzeniu swoich racji branża turystyczna powinna stosować wszystkie możliwe sposoby nacisku, zarówno „dyplomatyczne i kuluarowe”, jak również „uliczne i awanturnicze” - „na dobrego, złego i jeszcze gorszego policjanta”.
- Nie mam pretensji do UOKiK, który został powołany, żeby chronić konsumentów i zareagował prawidłowo. Nie tutaj trzeba szukać problemu. Przede wszystkim nie mamy mocnego przedstawicielstwa w rządzie, skutecznego lobbingu i wyczucia biznesowego - ubolewał Maciej Nykiel.
Jako przykład braku tego ostatniego przywołał implementację do polskiego prawa uchwalonej w 2019 roku unijnej dyrektywy Omnibus, która wprowadziła liczne zmiany w ustawie o prawach konsumenta, m.in. w zakresie informowania o cenach towarów i usług. Błędem było uwzględnienie w polskiej regulacji zarówno towarów, jak i usług, podczas gdy cała Europa przyjęła tylko towary.
- Ale my chcieliśmy być świętsi od papieża i przyjęliśmy „towary i usługi”. Gdybyśmy skreślili jeden wyraz, dziś nie rozmawialibyśmy o implementacji Omnibusa w branży turystycznej. Niestety zabrakło refleksu i reakcji we właściwym momencie i dzisiaj mamy wielki problem. Zamiast przeciwdziałać szkodliwym regulacjom, reagujemy po czasie, kiedy mleko już się rozlało. Kto wie, być może będziemy musieli wycofać część produktów, a przez to zubożyć rynek, oferując mniej możliwości naszym klientom. Klienci polubili pakietowanie dynamiczne, chcą mieć wpływ na cenę, cieszą się, że mają do wyboru coś więcej niż tylko czarter. Oczekiwałbym, że jako środowisko będziemy szybsi i mieli realny wpływ na legislację, kiedy ona się tworzy, a nie kiedy zaczyna wywierać na nas negatywny wpływ - mówił Nykiel.
Zdaniem panelistów w Polsce należy wydłużyć vacatio legis, by dać firmom więcej czasu na dostosowanie się do nowych przepisów (Grzywa) oraz uświadamiać klientów, kto jest za co odpowiedzialny w organizacji imprezy turystycznej i do kogo powinni się zwracać z ewentualnymi roszczeniami, aby biura podróży nie musiały ponosić odpowiedzialności za wszystko i w wypadku wystąpienia problemów mogły zminimalizować swoje ryzyko finansowe (Cholewiński).
- Będę powtarzał jak mantrę, że, postulując jakiekolwiek zmiany, zawsze patrzmy oczami klienta, a ten chciałby, aby jego wakacje były super i tanie. Można bardzo łatwo sprawić, żeby były tańsze - mówił Maciej Nykiel.
- Jako touroperatorzy jesteśmy zobowiązani ściągnąć z polskiego klienta cztery podatki - z tytułu Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, Turystycznego Funduszu Pomocowego, gwarancji touroperatora i obowiązkowego ubezpieczenia touroperatora - co sprawia, że finalna cena imprezy jest wyższa. Kupując w polskich biurach podróży, konsumenci przepłacają i to tylko dlatego, że w bezsensowny według mnie sposób i bez jakiejkolwiek kontroli tych czterech elementów przeregulowano tak zwaną ochronę konsumenta. Klient nic z tego nie rozumie, wie tylko, że musi dopłacać. Gdybym miał magiczną różdżkę, zwinąłbym te cztery podatki do jednej kwoty, jasnej i zrozumiałej dla klienta, bo ochrona jest oczywiście niezbędna, ale nie w obecnej formie. Co więcej, polscy przedsiębiorcy są dyskryminowani i poszkodowani, bo wymagania te nie są stosowane do zagranicznych firm. Mamy bardzo dużo zagranicznych podmiotów, które nie płacą TFG i TFP, nie mają gwarancji touroperatora, nie odprowadzają podatków w Polsce, ale sprzedają na polskim rynku imprezy za niższą cenę i utrudniają nam konkurowanie, na co nie ma mojej zgody - podsumował prezes Nekery.