Od 1 lipca, czyli od otwarcia 18 lotnisk regionalnych dla lotów międzynarodowych, do 16 sierpnia granice Grecji przekroczyło prawie 2,6 miliona turystów – podał Grecki Urząd ds. Ochrony Ludności. Nieco ponad 2 miliony przybyły samolotem, 384,4 tysiąca lądem, a 140 tysięcy drogą morską.
Służby medyczne przebadały łącznie 319,4 tysiąca podróżnych i wykryły 615 zakażonych koronawirusem – 364 na lotniskach, 234 na lądowych przejściach granicznych, a 17 w portach. Większość, bo 88 zarażonych, pochodziła z Rumunii, w pierwszej piątce największych „importerów” wirusa znalazły się też Bułgaria z 86 zakażonymi, Serbia – 80, Albania – 63 i Szwecja – 29.
CZYTAJ TEŻ: Grecja wymaga od niektórych turystów negatywnych testów
Z 615 „pozytywnych” turystów 233 zmaga się z chorobą bądź jest w kwarantannie (najwięcej w Attyce – 73, na Wyspach Egejskich Południowych – 57 i na Krecie – 27, a najmniej w Grecji Zachodniej, Macedonii Zachodniej i na Wyspach Egejskich Północnych – po 2), 303 wróciło do swoich krajów, a 73 uznanych za ozdrowieńców wciąż przebywa w Grecji. Turyści z pozytywnym wynikiem testu, jeśli nie wymagają opieki medycznej, kierowani są na trwającą od 7 do 14 dni kwarantannę.
– Czy turyści zagraniczni są winni wzrostowi liczby zakażeń w Grecji? Odpowiedź to kategoryczne nie. 83 procent zachorowań to przypadki krajowe – skomentował statystyki szef Urzędu ds. Ochrony Ludności Nikos Hardalias, cytowany przez serwis keeptalkinggreece.com. Hardalias i wiceminister zdrowia Vassilis Kontozamanis zaprzeczyli doniesieniom, jakoby władze ukrywały prawdziwą liczbę chorych. Jak tłumaczą, nie publikują danych dotyczących zachorowań w poszczególnych regionach turystycznych, aby nie narażać ich na „dyskryminację”.