Zawsze powtarzałem, że rynek polski bardzo
się różni od niemieckiego czy brytyjskiego. Owszem, patrzmy na
trendy ogólnoświatowe, choćby takie jak wspomniana cyfryzacja, ale
nie przekładajmy strategii zza zachodniej granicy nad Wisłę.
Jak powinna zatem wyglądać strategia
polskiego biura podróży?
To indywidualna sprawa i odpowiedzialność
kadry zarządzającej, ale na pewno postawiłbym na szerokość półki
produktowej. Dziś nawet duzi touroperatorzy, pomijam tych, którzy
mają zagraniczne spółki-matki, mają dość ograniczoną ofertę.
Tylko pozornie wybór jest duży – tymczasem w poszczególnych
kierunkach hoteli nie mają wcale tak wiele.
U nas polityka polega na podpisywaniu dość
głębokich kontraktów, czyli zamiast przykładowo stu hoteli z
kilkoma pokojami, oferowanych jest 20, za to w każdym po 50-100
pokojów. Z punktu widzenia touroperatora, który chce uzyskać u
hotelarza dobrą cenę to dobre rozwiązanie, ale z perspektywy
atrakcyjności oferty, już niekoniecznie.
Jak zatem konkurować z gigantami? Nie da
się nagle zawrzeć setek nowych kontraktów.
To już zależy od strategii poszczególnych
biur. Niektórzy próbują wejść na rynki zagraniczne, żeby
zwiększyć siłę zakupową.
W którym kierunku powinna iść ich
ekspansja?
Raczej nie w zachodnim. Kraje obszaru DACH
(Niemcy, Austria, Szwajcaria) nie są dobrym rynkiem dla polskich
biur. Być może mogłyby konkurować ceną, ale napotkałyby wiele
przeszkód, choćby w postaci konieczności zapewnienia obsługi
niemieckojęzycznej. O wiele lepszy wydaje się kierunek na południe
i wschód od polskiej granicy.
Netflix mówi, że dla niego konkurentem są
gry komputerowe, które odciągają ludzi od oglądania filmów. Co
jest największym konkurentem turystyki?
Turystyka.
To znaczy?
Dla turystyki zorganizowanej inny rodzaj
turystyki. Raczej nie ma tu innego substytutu. Pewnie znajdą się
tacy, którzy powiedzą, że wolą przez dwa tygodnie odpoczywać
przed telewizorem, ale to raczej mała grupa. Większość chce wyjść
na zewnątrz, zmienić otoczenie.
Czy masowa indywidualizacja to sposób na
pozyskanie tych, którzy chcą zmienić otoczenie, ale nie korzystają
z oferty biur podróży?
W Polsce personalizacja oferty jest dużo
mniejsza niż na Zachodzie, bo ogranicza się do typu pokoju, czy
rodzaju miejsca w samolocie. W Niemczech sięga dużo głębiej –
do usług świadczonych w destynacjach, od transferów, przez
wycieczki fakultatywne aż po inne atrakcje. U nas ten trend też się
pojawia, ale jeszcze nie w takim stopniu, jak na innych rynkach. Tu
widziałbym pole do rozwoju.
Marek Andryszak
Do jesieni 2021 roku był prezesem niemieckiego biura podróży TUI Deutschland, należącego do koncernu TUI. Nadzorował wtedy również rynki polski, austriacki i szwajcarski. Pracę w turystyce rozpoczął po studiach jako stażysta w TUI AG, z czasem został menedżerem odpowiedzialnym za układanie siatki lotów. W kwietniu 2009 roku objął stanowisko prezesa spółki TUI Poland, które piastował do maja 2016. W czerwcu 2016 roku wrócił do Niemiec na stanowisko szefa należącego do koncernu internetowego biura podróży L’tur, wyspecjalizowanego w sprzedawaniu wyjazdów last minute. Od stycznia 2017 roku objął stanowisko dyrektora operacyjnego w TUI Deutschland, 1 kwietnia dyrektora sprzedaży, a 1 lipca prezesa tej firmy. Obecnie ponownie mieszka w Polsce gdzie kieruje firmą 8a, zajmującą się sprzedażą sprzętu i odzieży turystycznej i sportowej.