Garstka ludzi, z wielkim zaangażowaniem koordynowała, a czasem wręcz inicjowała, akcję ewakuowania turystów z hoteli zagrożonych ogniem na greckiej wyspie Rodos, podczas wielkiego pożaru w lipcu. To rezydenci biur podróży. Prezes biura podróży Rainbow i wiceprezes Polskiej Izby Turystyki, Maciej Szczechura, wyjaśnia na przykładzie swojej firmy, jak wyglądała taka akcja i jaką rolę odegrali jego pracownicy.
Czytaj więcej
„Rodos. Wszystko, co kochasz, jest tutaj” - to hasło najnowszej kampanii reklamowej, która właśnie rozpoczęła się na rynkach zagranicznych. Ma ona pomóc odzyskać turystów po niedawnych pożarach.
Filip Frydrykiewicz: „W poniedziałek, 24 lipca, około pierwszej w nocy, dojechałem do domu i przespałem pierwsze sześć godzin od czwartku”. To zdanie usłyszałem od jednego z rezydentów biura podróży, kiedy wspominał, co robił podczas wielkiego pożaru, który przez dziesięć dni niszczył południowo-wschodnią część Rodos. Ogień zagroził strefie zamieszkanej przez ludzi, w tym hotelom, w których wypoczywali turyści. W krótkim czasie trzeba było ewakuować prawie 20 tysięcy ludzi, opróżniono 45 hoteli. Greckie władze nazwały to największą ewakuacją w tak krótkim czasie w historii pożarów w Grecji.
Maciej Szczechura, prezes biura podróży Rainbow: Za długo było spokojnie, turystyka nie przywykła do stanu, w którym nic się nie dzieje. Media relacjonowały bohaterskie wysiłki strażaków i niewygody, a nawet „dramaty” relokowanych turystów. Nikt nie zwrócił jednak uwagi na ludzi, którzy byli zaangażowani w przeprowadzenie akcji ewakuacyjnej i zapewnienie turystom maksymalnie spokojnego i bezpiecznego znalezienia tymczasowego dachu nad głową. A potem, w wypadku jednych, powrotu do kraju, a w wypadku drugich – przeniesienia do innego hotelu aby dokończyli wakacje.
Tymczasem determinacja, odpowiedzialność i poświęcenie tej garstki ludzi - koordynatorów, rezydentów i pilotów biur podróży - miało w tej akcji kluczowe znaczenie. Myślę, że to dobry moment, aby podziękować im za ich poświęcenie.