Mamy w Unii Europejskiej rozporządzenie regulujące tę współpracę - akt o rynkach cyfrowych, Digital Markets Act, które ma uniemożliwić dużym platformom internetowym nadużywanie siły rynkowej. Ustanawia ono także obowiązki i zasady działania tzw. gate keepers, strażników dostępu, czyli platform, które urosły tak bardzo, że ich pozycję można uznać za dominującą. Za strażników dostępu uznani zostali między innymi Booking.com i Google.com.
Oczywiście z platformami jest jak z najmem krótkoterminowym, każdy jest mile widziany na rynku, pod warunkiem, że wszyscy mają równe szanse. Hotelarz powinien mieć prawo sprzedawania swojego hotelu taniej u siebie niż u kogokolwiek innego, a tak nie zawsze się dzieje. Hotelarze ponoszą ogromne koszty inwestycyjne, a także koszty operacyjne, ostatecznie jednak nie są właścicielami produktu, który stworzyli. Jeśli wszystkie pokoje są wystawione do sprzedaży na platformie, to nie należą one do hotelarza – to jest paradoksalne i bardzo niebezpieczne. Nie można odebrać produktu właścicielowi. I temu właśnie ma przeciwdziałać Digital Market Act.
Rozmawiamy z Komisją Europejską na temat zasad implementacji DMA w odniesieniu do Google.com, jak i Booking.com, reguł, wedle których hotele powinny się pojawić na platformach. Wiele dyskusji toczy się za zamkniętymi drzwiami, nie mogę podać szczegółów. Ogólne wytyczne są takie, że zarówno platformy, jak i hotele powinny mieć możliwość swobodnej penetracji rynku, tymczasem bardzo często priorytet mają platformy, a hotele są drugie albo trzecie w kolejce. To bardzo niekomfortowa sytuacja.
Zrównoważony rozwój to nasze zobowiązanie wobec przyszłych pokoleń
Zrównoważony rozwój to kolejne wyzwanie, przed którym stoi branża hotelarska. Jak przebiega wdrażanie jego zasad?
Nie postrzegam zrównoważonego rozwoju w kategoriach wyzwania, ciężaru czy obowiązku prawnego. To jest zobowiązanie względem przyszłych pokoleń. Nasza i poprzednie generacje nie zrobiły tego, co powinny. Czerpaliśmy z zasobów planety bez zastanawiania się nad przyszłością. Teraz kryzys klimatyczny, o którym jeszcze niedawno rozmawialiśmy jak o czymś, co ma się nadejść w bliżej nieokreślonej przyszłości, stał się rzeczywistością, doświadczamy powodzi, pożarów, huraganów. Musimy więc działać szybko, a europejskie ustawodawstwo musi nadążać za szybkością zachodzących zmian.
Wiele hoteli wprowadziło już na przykład systemy zmniejszające zużycie wody i prądu - wymaga tego prawo, ale też oczekują sami konsumenci, inne z kolei potrzebują więcej czasu. Musimy pamiętać, że 70 do 80 procent hoteli i restauracji w Europie to małe rodzinne przedsiębiorstwa, które nie są w stanie szybko reagować na zmiany. Musimy dać im narzędzia i czas i dopilnować, żeby podczas tej transformacji nie zostały w tyle.
Czy miał pan okazję poznać polskie hotele? Czy na podstawie swoich doświadczeń może pan ocenić jakość polskiej oferty hotelowej?
Byłem kilkakrotnie w Polsce, w Krakowie i w Warszawie, ale nie widziałem wystarczająco dużo hoteli, aby mieć szerszy ogląd. Mieszkałem w czterech hotelach i były one fantastyczne. Byłem też pod bardzo dużym wrażeniem obu miast. Warszawa i Kraków różnią się od siebie, ale oba są na swój sposób fascynujące. Przede wszystkim są czyste, dobrze się w nich spaceruje, jest wiele do zobaczenia, gastronomia też jest świetna. Bardzo mi się w Polsce podoba.
Alexandros Vassilikos urodził się w 1976 roku w Atenach. Z wykształcenia jest ekonomistą. W wielu 24 lat przejął stery rodzinnej firmy hotelarskiej AIROTEL Group, którą kieruje do dziś. Od 2018 roku jest prezesem Greckiej Izby Hotelarskiej (Hellenic Chamber of Hotels). W 2023 roku objął funkcję prezesa Konfederacji Narodowych Organizacji Hoteli, Restauracji, Kawiarni w krajach UE i europejskiego obszaru ekonomicznego (HOTREC), skupiającej 47 organizacji branżowych z 36 krajów.