16 września wejdzie w życie nowe rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie zakazu lotów. – Po weekendzie mamy zaktualizowany projekt rozporządzenia. W porównaniu z projektem, który przedstawialiśmy przed weekendem, doszedł jeden kraj, do którego nie będzie można latać – Libia. Z listy wypadną natomiast Luksemburg i Kosowo – mówił dziś w programie „Graffiti” Polsatu News wiceminister infrastruktury Marcin Horała. – Utrzymujemy zakaz lotów do Hiszpanii, niestety jest nowy zakaz do Francji, w której bardzo pogorszyła się sytuacja epidemiczna. Objętych zakazem jest w sumie 30 państw europejskich, czyli o 15 mniej niż dotychczas – dodawał.
CZYTAJ TEŻ: Nowa formuła zakazu lotów. Tym razem bez listy krajów
Na pytanie dziennikarza, dlaczego rząd nie podzieli Hiszpanii na część kontynentalną i wyspiarską, o co usilnie zabiega branża turystyczna, i nie wyłączy z zakazu lotów Wysp Kanaryjskich, gdzie sytuacja epidemiczna jest dobra, polityk odpowiedział: – Bez przesady, nie cała polska turystyka Wyspami Kanaryjskimi stoi. Z punktu widzenia polskiej turystyki większym problemem jest to, że w wyniku zakazu lotów do nas nie przylatują goście, bo jednak ten model turystyki, w którym zarabia polski hotelarz, polski restaurator, polski sprzedawca, jest znacznie ważniejszy. W tym drugim, który również oczywiście szanujemy, odrobinę tylko zarabia polski pośrednik, czyli biuro podróży, a reszta zysków idzie za granicę.
– Niestety Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób nie prowadzi statystyk regionalnych, a musimy opierać się na sprawdzonych, wiarygodnych i porównywalnych statystykach, bo same państwa czy regiony turystyczne mogą mieć tendencję do kreatywnego podejścia do statystyk albo stosować inną metodologię – tłumaczył Horała.
Dlaczego więc do Chorwacji, Hiszpanii, Albanii czy Francji można podróżować środkami transportu lądowego? – Z bardzo prostej przyczyny. Żeby uszanować strefę Schengen i nie niszczyć ludziom życiowych planów, pewne formy komunikacji dopuszczamy. Komunikacja lotnicza jest poszkodowana dlatego, że jest najłatwiejsza i najszybsza. Ryzyko przeniesienia dużej liczby zakażeń do Polski wynika zarówno z prawdopodobieństwa zakażenia się na miejscu – w Hiszpanii jest ono obecnie 11-12 razy większe niż w Polsce – ale również ze skali ruchu pomiędzy państwami i z prędkości wymiany ludzi. Ograniczenie bezpośrednich lotów powoduje, że skala i prędkość wymiany będą mniejsze. Nie chodzi o to, żeby zbudować mur chiński, ale trzeba jednak tę skalę zmniejszać, dopóki jest tam zła sytuacja – wyjaśniał wiceminister infrastruktury.