Jak dotąd udało się wprowadzić tylko jedno rozwiązanie antykryzysowe, które tylko chwilowo wsparło przedsiębiorców z sektora turystyki –mowa o odroczeniu terminu zwrotu zaliczek za niezrealizowane imprezy i usługi turystyczne o 180 dni. Dzięki temu w czasie odsunęła się groźba bankructwa wielu firm, w rzeczywistości było to jednak jedynie przeniesienie kredytowania branży na klientów. Rozwiązanie zostało przygotowane w momencie, kiedy wszyscy spodziewali się, że sezon turystyczny rozpocznie się planowo, a organizatorzy wznowią działalność operacyjną i wywiążą się z umów. Jeśli w najbliższym czasie to nie nastąpi, a firmy nie otrzymają sektorowego wsparcia, branża nie będzie w stanie spłacić tego „kredytu”. Niestety brak realnych perspektyw na wznowienie działalności operacyjnej spowodowane brakiem jasnych informacji o możliwym terminie otwarcia granic sprawia, że wspomniane 180 dni przestaje być kołem ratunkowym dla branży. Dziś z całą odpowiedzialnością możemy stwierdzić, że było jedynie „odroczeniem egzekucji”. Jeśli narzędzie to ma spełnić swoją pierwotnie określoną funkcję pomocową, musi w trybie pilnym zostać zmodyfikowane. Bez kolejnego odroczenia terminu na zwrot środków klientom, touroperatorzy nie przetrwają. Skutkiem będą upadłości i straty Skarbu Państwa, bo pieniędzy zgromadzonych w Turystycznym Funduszu Gwarancyjnym nie wystarczy na pokrycie roszczeń konsumentów pozostałych po wypłacie środków z gwarancji ubezpieczeniowych. Wówczas, zgodnie z regulacjami unijnymi odpowiedzialność finansowa spadnie na państwo, tak jak miało to miejsce w Niemczech w związku z upadłością Thomasa Cooka.
Pragniemy raz jeszcze wyjaśnić, jakie konsekwencje niesie ze sobą brak wsparcia przedsiębiorców turystycznych przez rząd.
1. Lawina upadłości organizatorów turystyki.
Z wewnętrznych analiz Polskiej Izby Turystyki wynika, że skala bankructw organizatorów turystyki może być na tyle duża, że na pokrycie zwrotu klientom wpłaconych zaliczek nie wystarczy środków zgromadzonych w Turystycznym Funduszu Gwarancyjnym. Co grosza, sytuacja nie poprawi się, jeśli ruch turystyczny zostanie otwarty tylko częściowo. Zorganizowana turystyka wyjazdowa osiąga zyskowność jedynie przy pełnym obłożeniu samolotów, na co w obecnym sezonie szanse są minimalne.
Przed groźbą upadłości stoją też tysiące biur specjalizujących się w organizacji wypoczynku dla dzieci i młodzieży. Na ten moment około 90 proc. uczestników zapisanych wcześniej na kolonie lub obozy zrezygnowało z wyjazdu. Powodem tego nie jest tylko sama epidemia, ale też to, że przez wiele tygodni w mediach pojawiały się sprzeczne informacje od przedstawicieli rządu, w tym ministra zdrowia Jacka Szumowskiego, dotyczące możliwości (lub jej braku) uczestnictwa dzieci w zorganizowanym wypoczynku. Rekomendacje zostały co prawda ostatecznie wydane, ale z ogromnym opóźnieniem, co spowodowało, że część organizatorów musiała odwołać pierwsze turnusy z uwagi na niemożność ich prawidłowego przygotowania w tak krótkim czasie, jaki pozostał do rozpoczęcia wakacji. Co gorsza, wspomniane rekomendacje nie są dostosowane do wytycznych sporządzonych dla innych sektorów gospodarki, które już zostały odmrożone. Powoduje to chaos informacyjny i wywołuje olbrzymią niepewność oraz obawę rodziców, którzy muszą w krótkim czasie zdecydować o udziale swoich dzieci w wakacyjnych wyjazdach. Bez celowego wsparcia przedsiębiorcy z tego segmentu również upadną, co dla klientów może oznaczać utratę wpłaconych zaliczek. Turystyka młodzieżowa nie ogranicza się do wyjazdów letnich, dużą część przychodów tego segmentu stanowią wycieczki szkolne, które w tym roku były odwołane z powodu epidemii. Tylko część imprez została przełożona na jesień, wiele zostało jednak bezpowrotnie anulowanych. Jeśli na początku roku szkolnego 2020/21 znów okaże się, że wyjazdy te nie będą mogły być realizowane, biura podróży specjalizujące się w tym segmencie turystyki zorganizowanej czeka fala upadłości.
W równie tragicznej sytuacji znaleźli się organizatorzy specjalizujący się w obsłudze turystów zagranicznych przyjeżdżających do Polski. Obywatele Niemiec i państw skandynawskich to bardzo ważna i cenna grupa klientów dla naszej gospodarki, bo turyści ci wydają na swoje wakacje trzy razy więcej niż Polacy. Z informacji od touroperatorów wynika, że klienci z tych rynków chcieliby przyjechać do Polski na wypoczynek, ale dopóki nie pojawi się informacja o dacie otwarcia granic i zdjęciu obowiązku odbywania kwarantanny po przyjeździe z zagranicy, osoby te nie wybiorą naszego kraju za cel swoich podróży. W zamian pojadą do innych państw europejskich. W tym miejscu chcielibyśmy nadmienić, że przykładowo Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec ogłosiło w dniu 3 czerwca 2020 r., iż od 15 czerwca tego roku przestanie obowiązywać generalne ostrzeżenie przed podróżami do wszystkich krajów świata i zostanie zastąpione rekomendacjami dla poszczególnych państw Unii Europejskiej, strefy Schengen i Wielkiej Brytanii. Wcześniej minister spraw zagranicznych Niemiec rozmawiał ze swoimi odpowiednikami z innych krajów europejskich –ważnych z punktu widzenia turystyki wyjazdowej, o możliwości przywrócenia ruchu turystycznego z i do Niemiec. Niestety Polska nie brała udziału w tej konferencji.