Starliśmy się też zapewnić naszym członkom pełen serwis kryzysowy, czyli informowaliśmy o środkach pomocowych, jak po nie sięgać i z nich korzystać, sygnalizowaliśmy problemy, które mogą się pojawić, na przykład przy rozliczaniu pomocy. Przeprowadziliśmy z tego szkolenia.
Pomoc rządowa jedynie na przetrwanie
Wiadomo – kiedy firmom przychody spadają o 80 procent nic im tego nie wynagrodzi. Trzeba uczciwie przyznać, że relatywnie najlepsza jest sytuacja firm małych, zatrudniających do dziewięciu pracowników. One skorzystały z umorzenia składek ZUS, postojowego, mikropożyczek i dopłat do wynagrodzeń. Oczywiście tylko za niektóre miesiące. Nie mówimy tu o pełnym zaspokojeniu ich potrzeb, ale o środkach na przetrwanie.
W najgorszej sytuacji są firmy, które zatrudniają więcej niż dziewięć osób, bo pomoc dla nich nie była proporcjonalna do potrzeb. Również osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, a także spółki cywilne i z ograniczoną odpowiedzialnością, które nie zatrudniają pracowników (na przykład małżeństwa, takich firm rodzinnych w turystyce jest wiele) – utrzymanie tych miejsc pracy to nadal problem wymagający działań. I o to w ramach OSAT i Polskiej Rady Turystyki będziemy nadal zabiegać.
Chociaż mówi się, że około 20 procent biur agencyjnych zniknęło z rynku, żaden z członków OSAT nie ogłosił, że zamyka biznes. Owszem, ci którzy mieli po kilka biur musieli zwalniać pracowników i zamknąć część oddziałów. To jednak, że przetrwali, pokazuje, że członkami OSAT są najlepsi z agentów, liderzy środowiska. Ale teraz już ludziom kończą się oszczędności czy możliwości zaciągnięcia pożyczki czy kredytu. Wszystko już poszło na czarną godzinę i nie możemy sobie pozwolić na kolejną.
Agent rozładował napięcie
Do plusów kryzysu zaliczyłbym, że spowodował on niezwykłą intensywność kontaktów agentów z klientami, którzy mieli już wykupione wakacje. Potrzebowali oni wsparcia profesjonalnych doradców i agenci tę rolę znakomicie spełnili – pomogliśmy w załagodzeniu napięć.
Pamiętajmy, że wiosną setki tysięcy ludzi dowiedziały się, że nie tylko nie polecą na zaplanowane wakacje, ale jeszcze będą musieli poczekać pół roku na zwrot wpłaconych pieniędzy. Duża ofiarność i odpowiedzialność agentów pomogła w rozładowaniu nerwowej atmosfery, z korzyścią dla touroperatorów i całego rynku. Po swoim biurze wiem, że większość klientów po rozmowie przyjęła sytuację ze zrozumieniem. Nikt nie zrezygnował z wyjazdu, każdy przełożył go na inny termin.