Jak powiedział agencji dyrektor narodowej organizacji turystycznej tego kraju (Tourism Authority of Thailand – TAT) Yuthasak Supasorn, w pierwszej fazie odmrażania turystyki przyjazdowej władze chcą otworzyć tylko Phuket i to pod dość ostrymi warunkami.
Turyści będą musieli przylecieć na wyspę na co najmniej 30 dni (bo tylko wtedy będzie to opłacalne dla lokalnego biznesu), z których pierwsze 14 spędzą w kwarantannie w ośrodku wypoczynkowym. W tym czasie dwa razy przejdą badanie na obecność koronawirusa i jeśli okażą się zdrowi, będą mogli opuścić ośrodek i podróżować po wyspie – poinformował minister turystyki i sportu Phiphat Ratchakitprakarn. A po dodatkowym teście i kolejnym tygodniu na wyspie będą mogli udać się do innych regionów kraju. Serwis bangkokpost.com dodaje, że prawdopodobnie początkowo turyści będą mogli przylatywać na Phuket wyłącznie samolotami czarterowymi.
Jeśli te procedury zapobiegną roznoszeniu wirusa przez turystów, Tajlandia zacznie stopniowo otwierać kolejne regiony. – W nowym modelu turystyki ryzyko nadal istnieje, ale jeśli jej nie otworzymy, ryzyko dla gospodarki będzie jeszcze większe – mówi Yuthasak Supasorn, cytowany przez bangkokpost.com.
CZYTAJ TEŻ: Tajlandia chce odpocząć od masowej turystyki
Wcześniejsze plany tajlandzkiego rządu zakładały utworzenie korytarzy turystycznych z wybranymi państwami, ale ponieważ epidemia nie słabnie, nie doszły one do skutku. Sama Tajlandia radzi sobie z koronawirusem bardzo dobrze – od prawie trzech miesięcy nie zanotowała lokalnych zakażeń. W sumie w kraju potwierdzono 3,3 tysiąca przypadków. Pandemia miała jednak katastrofalny wpływ na gospodarkę napędzaną w dużej mierze przez turystykę – w drugim kwartale skurczyła się ona o ponad 12 procent w porównaniu z tym samym okresem zeszłego roku, co jest najgorszym wynikiem od azjatyckiego kryzysu finansowego w latach 1997-1998.