Wrócę do pytania – jaki POT jest potrzebny do tych nowych zadań? Jaka jest pańska wizja Polskiej Organizacji Turystycznej?
Nie chciałbym narzekać na to, co dzisiaj mamy, ale to jest dla mnie żółw. Przyszedłem do instytucji, która idzie spacerem, tymczasem ja chciałbym, żeby biegła sprintem.
POT to ciało bardzo zbiurokratyzowane. Podam przykład – na każdej fakturze podpisuję się jako ostatni. Wie pan, który jest mój podpis? Jedenasty! Pokażę, żeby nie być gołosłownym… (podchodzi do biurka bierze z niego dokument i pokazuje, liczy podpisy) a nie, trzynasty! Niezależnie od tego, czy to faktura na 17 złotych czy na 170 tysięcy musi się na niej podpisać trzynaście osób różnego szczebla.
Druga rzecz – natura ludzi tu pracujących, zurzędniczenie. Każdy chce mieć podpis, który będzie go krył. Oczywiście, to co wynika z przepisów – trzeba tego przestrzegać. Ale oczekiwałbym większej kreatywności pracowników, a nie poruszania się utartymi, bezpiecznymi dla nich koleinami. Jeśli przyjdą do mnie z dobrym pomysłem, dostaną zielone światło.
O, jeszcze jeden przykład – program do księgowości ma 15 lat. Czyli jest z innej epoki, pani w księgowości traci czas.
Może taka formuła pracy sprawdzałaby się w urzędzie, który nie wymaga dynamicznego działania. Ale dzisiaj mamy takie wyzwania, że musimy działać dynamicznie, elastycznie, kreatywnie.
Jakie pierwsze decyzje podjął pan w związku z tym?
Kadrowych żadnych – nikogo nie zwolniłem, nikogo nie zatrudniłem. Moment jest zbyt trudny, żeby robić teraz rewolucję kadrową i strukturalną. Nowe kadry i struktura potrzebowałyby zbyt dużo czasu, żeby się docierać. Będziemy zmieniać POT ewolucyjnie. Na pewno muszę wzmocnić dwoma, trzema osobami komórkę – która już praktycznie uległa likwidacji, została tylko jedna pracownica – odpowiedzialną za pozyskiwanie środków unijnych. Jeśli natomiast chodzi o sposób działania – tak, to będzie rewolucja.
Merytorycznie – poprosiłem departamenty krajowy i zagraniczny o przygotowanie pomysłów na działania po pandemii, czy kiedy pandemia będzie się kończyć. Musimy być gotowi na różne rozwiązania i scenariusze. Bardzo ważne jest, kto pierwszy wystąpi z promocją, bo ten będzie lepiej zapamiętany. Nie chcemy czekać aż inni rozpoczną i potem się przebijać ze swoim komunikatem przez komunikaty konkurencji, bo to jest dużo trudniejsze. Trzeba być pierwszym.
Musimy wiedzieć który zagraniczny oddział uruchomić w razie potrzeby, jakie ma możliwości i w jakim zakresie. Jakie materiały przygotować – to nie mogą być odgrzewane filmiki promujące ogólnie Polskę, to muszą być spoty promujące Polskę konkretnie tu i teraz, po pandemii, mówiące, że Polska jest bezpiecznym kierunkiem. Musimy być z tym gotowi.
Są pieniądze na to?
Tu nie trzeba dużych pieniędzy, zresztą budżet POT na wiele pozwala. Swoją drogą ciekawe, bo aż posłowie opozycji się dziwili podczas posiedzenia komisji sportu i turystyki, że POT w czasie szykowania budżetu nie walczył o więcej pieniędzy, choć wszyscy wiedzą, jak trudna jest sytuacja turystyki.
Będziemy wnioskować o trochę więcej środków, bo będą one potrzebne, kiedy ponownie rynki europejskie się otworzą na wyjazdy swoich obywateli. Chcemy być tam widoczni.
Chciałem poznać pańskie stanowisko w sprawie bonu turystycznego – do wydania są 4 miliardy złotych, do tej pory do branży turystycznej trafiło zaledwie 230 milionów złotych (czytaj: „Debata. Bon turystyczny inspiruje do podróżowania”). Czyli de facto dopiero ledwo nadgryziono ten tort. Reszta czeka jeszcze na skonsumowanie. Jak sprawić, żeby jak najszybciej trafiła w ręce branży? Padają wnioski, żeby bon tak wypromować, żeby uruchomił dodatkowy popyt i dzięki temu, żeby część tej sumy trafiła też do hoteli miejskich. Inny postulat, który nazywam „uwolnić bon”, to postulat zmiany prawa tak, aby bonem można było płacić za inne niż noclegi usługi, głównie chodzi o atrakcje turystyczne (więcej: „Debata. Bon turystyczny do poprawy? Niewykluczone”). Czy widzi pan tu rolę dla POT?
Widzę rolę POT i dla ustawodawcy. Zgadzam się, że potrzebne jest pewne otwarcie. Departament turystyki nie śpi jednak i pracuje nad tym. Chodzi tylko o stworzenie takich zabezpieczeń, żeby bon nie trafił do warsztatu samochodowego, ale na pewno do usługodawcy stricte turystycznego. O ile w wypadku organizatorów turystyki i obiektów noclegowych to było stosunkowo łatwe do sformułowania w ustawie, ponieważ są oni wszyscy rejestrowani i mamy ewidencje potwierdzające czym się zajmują, o tyle w odniesieniu do atrakcji turystycznych nie ma takiego narzędzia.
Ministerstwo pracuje nad tym, żeby powstała też baza usługodawców – od przewodnika turystycznego i wypożyczalni kajaków do muzeum czy innej atrakcji turystycznej.
Jako POT popieramy tę inicjatywę.
Co jeszcze POT może zrobić, żeby pieniądze z bonu, trzymane na razie w skarpetach turystów popłynęły szerszym strumieniem?
Oczywiście będziemy promować bon i aktywne spędzanie wolnego czasu. Pierwsze miesiące pokazały, że informacja o bonie nie dotarła jeszcze do wszystkich. O ile konsumenci z dużych miast już je pobrali, o tyle ci z małych miejscowości i ze wsi – szczególnie na wschodzie kraju – czasem nawet nie wiedzą o jego istnieniu. Mamy na to pieniądze, a w naszym oddziale w Wieliczce powstał nawet specjalny zespół, który ma to zadanie.
Szczególny nacisk chcemy położyć na wycieczki szkolne, w tym nawet jednodniowe, bez noclegu. Te ostatnie są podstawą dla przeżycia firm autokarowych i przewodników.
Sukces POT w części zależy od współpracy z regionalnymi i lokalnymi organizacjami turystycznymi. Jak pan ją widzi?
Zależy nam na tej współpracy, szczególnie teraz, kiedy mamy pozyskać tak duże środki unijne. Myślę, że oni też będą chcieli w tym uczestniczyć, ponieważ obsługa tych zadań będzie dobrze opłacona, tym słabszym pozwoli nie tylko przetrwać, ale i rozwinąć działalność. Ta akcja może zaowocować w ogóle nowym etapem współpracy między POT-em, ROT-ami i LOT-ami.
W ministerstwie trwają – z mniejszym lub większym natężeniem – prace nad ważnymi dla branży turystycznej ustawami: o płacie turystycznej, o najmie krótkoterminowym, o promocji turystycznej, czyli nowa ustawa o POT. Za każdą kryje się chęć rozwiązania jakiegoś problemu. Jak prezes POT się do tych problemów odnosi?
Choć czas pandemii nie sprzyja prowadzeniu konsultacji, bo trudno się spotykać bezpośrednio, trzeba to robić on line, to uważam, że jeśli chodzi o opłatę turystyczną, to jest to doby czas, żeby ją uchwalić. Dwa czy cztery złote dziennie nie obciąży turysty na tyle, żeby go zniechęcić do podróżowania. To przeważająca opinia przedsiębiorców turystycznych. Jestem też zdania, podobnie jak wiceminister Andrzej Gut-Mostowy, żeby zdecydowana większość dochodów z tych opłat trafiała do samorządów. Przydadzą im się te pieniądze, bo pandemia wydrenowała ich kieszenie i nie mają pieniędzy na promocję.
Najem krótko terminowy – nie wiem, czy to jest teraz pilna sprawa. Życie i pandemia zweryfikuje rynek. Pamiętajmy, że wiele z tych mieszkań było kupowanych na kredyt, specjalnie na wynajem. Może się okazać, że brak przychodów spowoduje, że ich nabywcy nie będą mogli spłacać tych kredytów. Stąd sądzę, że wiele z nich upadnie.
Generalnie takie zjawisko by mnie martwiło, jako prezesa POT, bo duży wybór noclegów, a szczególnie tanich, powoduje, że ludzie chętniej podróżują, a na tym nam przecież zależy.
Co do nowej ustawy o POT – niewątpliwie przydałoby się nowe prawo, które dałoby nam możliwość dynamiczniejszego działania nie mówiąc już o rozszerzeniu kompetencji POT, choćby wynikających z nowych zadań, jakie mamy przejąć (fundusze europejskie).
Poza tym jako były przedsiębiorca i zwolennik wolnego rynku uważam, że POT powinien być w znacznej mierze kreowany przez biznes. To przedsiębiorcy najlepiej wiedzą, czego im potrzeba. Takie rozwiązania własnościowe mają inne kraje. Inna rzecz – czy jesteśmy już gotowi na taki model, czy nie wyrządzi on większych szkód niż to warto? To wymaga dyskusji. Na pewno głębokie zmiany nie powinny nastąpić zbyt szybko, bo mogą sparaliżować naszą pracę.
ZOBACZ WIĘCEJ: POT przeszkoli pilotów wycieczek po Polsce