DRV (Deutscher Reiseverband – niemiecki odpowiednik Polskiej Izby Turystyki) szacuje, że w tym roku touroperatorzy i agenci stracą ponad 28 miliardów euro przychodów. To oznacza spadek o 80 procent rok do roku. Co prawda w wakacje letnie popyt na wycieczki nieco się poprawił, ale już jesienią spadki sprzedaży doszły do poziomów z wiosny, kiedy rząd ogłosił pierwszy lockdown.
Teraz branża musi poradzić sobie z ograniczeniami podróży i obowiązkową kwarantanną dla osób powracających z regionów i krajów uznanych za ryzykowne. To praktycznie równa się drugiemu lockdownowi. Z każdym miesiącem straty przedsiębiorców są coraz większe, co zagraża setkom tysięcy miejsc pracy. W sektorze turystycznym w Niemczech pracują około 3 miliony osób, na rynku działa 2,3 tysiąca touroperatorów i 11 tysięcy agentów.
CZYTAJ TEŻ: Rząd Niemiec: Turystyka może stracić dwa lata
Przedsiębiorcy turystyczni wyszli 28 października na ulice Berlina, by zaprotestować przeciwko decyzjom niemieckiego rządu. W czasie demonstracji pod hasłem „Pięć po dwunastej” zwracali uwagę na dramatyczną sytuację organizatorów turystycznych, pośredników i innych usługodawców, takich jak wypożyczalnie samochodów, dostawcy systemów rezerwacyjnych i lotniska.
– Jako przedsiębiorcy podchodzimy bardzo odpowiedzialnie do kwestii ochrony zdrowia i ograniczania ryzyka zakażeń i stosujemy na szeroką skalę protokoły sanitarne i bezpieczeństwa przy podróżach wypoczynkowych i służbowych – mówi prezes DRV Norbert Fiebig. – To także jeden z powodów, dla których wycieczki zorganizowane są stosunkowo bezpieczne i w żadnym momencie nie spowodowały wzrostu liczby zakażeń w Niemczech. Kiedy rząd wprowadza branżę w lockdown i wywołuje chaos poprzez ciągłe zmiany przepisów dotyczących testów i kwarantanny czy zakaz kwaterowania gości w hotelach, musi zapewnić jej odpowiednie wsparcie – dodaje.