Czy wyniki wczesnej sprzedaży
sezonu letniego potwierdzają pański optymizm?
Jak najbardziej, sprzedaż jest prawie
dwa razy większa niż rok temu o tej porze.
Itaka ma grupę klientów, których
mimo wywołanych inflacją wyższych kosztów życia i kosztów
kredytu, nadal stać na zagraniczne wakacje. Mają to wkomponowane w
standard życia i w całoroczny plan. Cieszy nas, że to się na
razie nie zmienia.
Być może, gdyby kryzys przybrał
jakieś głębsze rozmiary lub miał trwać latami, to byśmy mieli
się czego bać, ale raczej wydaje się, że to co najgorsze mamy za
sobą. Są pozytywne sygnały – covid się cofnął, inflacja ma
spadać, pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy mają ożywić rozwój
gospodarczy, wybory jesienne być może przyniosą zmiany polityczne.
To wszystko może mieć wpływ na decyzje o wyjeździe na wakacje.
Obniżki? Nie należy się ich spodziewać
Dokąd pojadą klienci w tym roku?
Tu się nic nie zmienia – klienci
rezerwują te same kierunki.
I na nich chcecie rosnąć? Na
wszystkich po trochu?
Tak, może z większym naciskiem na
Turcję, szczególnie rozszerzamy ofertę w części Turcji nad
Morzem Egejskim, w rejonie Bodrum, ale i w Antalyi, nad Morzem
Śródziemnym. Dopóki nie ma w Turcji Rosjan i Ukraińców w takiej
liczbie, jak przed pandemią, to współpraca z hotelami jest
łatwiejsza.
Z dużego zainteresowania Turcją
chcą też skorzystać inne biura podróży. Mówią o tym Coral
Travel, Rainbow, Exim Tours, Rego-Bis. Swój potencjał chcą
rozwinąć Orex, spółka tureckiego koncernu Anex, a ostatnio nowy
podmiot na polskim rynku, popularne w Ukrainie biuro podróży Join
UP!.
Mimo że te dwie ostatnie to
doświadczone firmy, na polskim rynku będzie im trudno. Dominują tu
bowiem znane, solidne i stabilne biura podróży, które mają
zaufanie klientów.
Oczywiście jakąś grupę klientów
przyciągną, ale mogą to zrobić tylko niskimi cenami. A to
oznacza, że musiałyby mieć ceny konkurencyjne do Corala Travel,
który ma zwykle ofertę turecką w najniższych cenach. Nie wydaje
mi się, żeby to było możliwe, bo to nie miałoby sensu
ekonomicznego. Chyba, że nastawią się na dokładanie do tego
rynku, i to nie jeden sezon. Pytanie, czy ich na to stać.
Rosnące koszty – o czym pan
wspomniał - wywindowały ceny wakacji, ale w ostatnich miesiącach
cena ropy na światowych rynkach spadła prawie do poziomu sprzed
najazdu Rosji na Ukrainę, a kurs złotego wobec walut umocnił się
nieco i stał się stabilniejszy. Czy w związku z tym przewiduje pan
spadek cen w biurach podróży?
To nie jest tak że touroperatorzy –
o co niektórzy nas podejrzewają – wyśrubowali swoje marże
nauczeni zeszłorocznym doświadczeniem, kiedy musieli dopłacać do
tych sprzedanych na początku, jak się potem okazało poniżej
kosztów, wyjazdów. Wysokie ceny mają uzasadnienie w generalnej
podwyżce cen na świecie. Nie ma w tej chwili destynacji, która nie
podniosłaby cen, ponieważ wszystkie państwa odczuły gospodarczy
efekt napaści Rosji na Ukrainę w postaci inflacji. Jedyna różnica to taka, że u jednych ma ona
rozmiar kilkuprocentowy, a u innych kilkunasto- lub ponadwudziestoprocentowy.
Żaden ze znaczących organizatorów
nie może dzisiaj sobie pozwolić na duże obniżki, bo musiałby
kolejny rok dopłacać do swoich klientów, a przecież nie o to w
naszym biznesie chodzi. To, że dolar nie kosztuje 5 złotych tylko
4,4 złotego, a ropa staniała, nie daje nam jeszcze przestrzeni do
drastycznych obniżek. Nie wspominając o tym, że sytuacja
geopolityczna nie daje poczucia stabilności – do sezonu letniego
zostało jeszcze przecież kilka miesięcy, a w każdej chwili te
pozytywne trendy mogą się odwrócić.
Dlatego myślę, że nie należy
spodziewać się jakichś spektakularnych przecen. Oczywiście mogą
zdarzyć się punktowe obniżki, w zależności od terminu i
kierunku, ale raczej generalny kierunek będzie taki, że ceny nie
będą już rosły.
Niech każdy znajdzie coś dla siebie
W Turcji, Egipcie, Grecji, na Cyprze
w ostatnim sezonie wypoczywało dużo mniej turystów z Rosji i
Ukrainy niż dawniej. Z drugiej strony, lata tam teraz więcej
Brytyjczyków, Niemców, Skandynawów. Czy to coś zmienia w
relacjach touroperatorów z hotelarzami, łatwiej o niższe ceny dla
polskich klientów?
Ta sytuacja nie ma jednoznacznego
przełożenia. Goście z Europy Zachodniej nie wypełnią tej
wielomilionowej luki po Rosjanach i Ukraińcach. O ile w Turcji
zyskujemy, ponieważ baza hotelowa jest tak rozbudowana, że jest
duża konkurencja między hotelarzami, o tyle już w Egipcie z powodu
braku Rosjan hotelarz może w ogóle nie otworzyć hotelu lub obniżyć
jakość usług, bo mu się bez nich nie będzie opłacało
utrzymywać poziomu.
Ale ma pan rację – mniejszy ruch
turystów ze Wschodu, powoduje, że mamy lepszą pozycję
negocjacyjną, niższe ceny niż byłby, gdyby Rosjanie przyjeżdżali
jak dawniej, a przede wszystkim dostęp do szerszej oferty hoteli.
Niemniej wolelibyśmy, żeby wojna się
skończyła i wszyscy mogli podróżować tam, dokąd lubią.
Czy na dwóch sąsiednich rynkach,
na których Itaka prowadziła w 2022 roku działalność
touroperatorską, czeskim i litewskim, też możecie pochwalić się
dobrymi wynikami?
Tak, nasz Cedok w Czechach obsłużył
250 tysięcy klientów i miał prawie miliard złotych obrotów
(warto zauważyć, że w Polsce taki wynik dawałby mu piąte miejsce
wśród największych biur podróży), a litewskie biuro podróży
Itaka Lietuva 21 tysięcy klientów i około 76 milionów
złotych obrotów. To bardzo dobre wyniki, jak na wielkość
tamtejszych rynków.
To właśnie w ekspansji zagranicznej
upatrujemy zresztą rozwoju. Przypomnę, że od obecnego sezonu
zimowego z usług biura Itaka Hungary korzystają już klienci
węgierscy. Od lata zaś Cedok zacznie latać ze Słowakami ze
Słowacji, a klientów z Łotwy i Estonii obsługiwać będzie
reaktywowane po okresie pandemii biuro Itaka Latvia. Jeśli więc za
rok zapyta mnie pan o podsumowanie, będę miał okazję
zaprezentować wyniki naszych spółek z sześciu rynków Europy
Środkowo-Wschodniej.
Itaka inwestuje też w ostatnich
latach w nowe formy wyjazdów, mam tu na myśli dynamiczne
pakietowanie i wakacje z dojazdem własnym. Zainaugurowała także
nowy projekt „VIVA! x ITAKA”
Dynamiczne pakiety sprzedają się
coraz lepiej, widzimy w tym przyszłość. Zainwestowaliśmy w rozwój
systemu rezerwacyjnego „ITAKA Smart”, by nasi menedżerowie mieli skuteczne
narzędzie dostosowywania poszczególnych składników ofert turystycznych do potrzeb
klientów. Nowoczesna technologia umożliwia nam połączenie
dowolnie wybranych ofert hotelowych, wraz z innymi składowymi imprez
turystycznych, z coraz bardziej rosnącą siatką połączeń
lotniczych, oferowanych nie tylko przez tak zwane tanie linii
lotnicze, ale też te najbardziej renomowane i ekskluzywne.
Uruchomiliśmy przy tym całodobową infolinię „ITAKA TRAVEL
EXPERT” wspierającą 24 godziny siedem dni w tygodniu naszych
turystów na całym świecie.
Na razie pakiety dynamiczne nie
stanowią znaczącego udziału w obrotach, bo niecałe 5 procent, a
dojazd własny jeszcze mniej. Ale te 5 procent w naszym wypadku
oznacza kilkadziesiąt tysięcy turystów więcej. Przy czym to są
klienci, którzy lecą z Itaką, ale nie potrzebują miejsc w
samolotach czarterowych, czyli nasze ryzyko i koszty są mniejsze. Są
wręcz kierunki, jak Cypr czy Malta, do których nie ma sensu
organizować czarterów, skoro linie regularne odbywają tam wiele
rejsów tygodniowo. Korzystamy z tego.
Ta formuła
sprawdza się szczególnie w wypadku osób, które chcą wyjechać na
krócej lub dłużej niż przewiduje to zwykły pakiet wypoczynkowy,
w nietypowych terminach, a czasem też do nietypowych miejsc.
Podobnie dojazd własny, czy imprezy
spod znaku „VIVA! x ITAKA”, czyli podróże
z oryginalnym podejściem do konceptu premium. Zależy nam, żeby
nasza oferta zawierała jak najwięcej propozycji, żeby każdy
znalazł coś dla siebie. Dlatego wprowadzamy coraz więcej
hoteli tylko dla dorosłych, dla par czy dla klientów z grupy
LGBTQ+. To ogólnoświatowy trend, a Polacy korzystają z takich
ofert zagranicznych organizatorów. Wychodzimy z założenia, że
powinni mieć propozycje od rodzimego touroperatora, uzupełniamy
więc naszą ofertę.
Nie każdy może zostać agentem Itaki
Duży rozwój firmy, opierać się
musi na zwiększeniu wysiłku wszystkich komórek odpowiedzialnych za
sprzedaż. Jak Itaka sobie z tym radzi?
Nasze kanały sprzedaży działają
tradycyjnie, nie robimy w nich żadnej rewolucji. Zarówno w tak
zwanym kanale sprzedaży własnej, do której zaliczamy salony
prowadzone na zasadach franczyzy, jak i w sieci zewnętrznej,
agencyjnej.
Rozwijamy je proporcjonalnie do wzrostu
– dodajemy punkty własne, czasem przejmujemy jakiś salon
franczyzowy, a czasem agent mający status sprzedawcy prestiżowego,
czyli takiego, który współpracuje z nami od lat, decyduje się na
zacieśnienie tej współpracy i rezygnuje ze sprzedawania ofert
innych touroperatorów, przyjmując barwy Itaki.
Przez pierwszy kanał, czyli własną
sprzedaż, przechodzi 60-65 procent naszych obrotów, a przez drugi -
pozostałe 40-35 procent. Nie obserwujemy przy tym jakiegoś
gwałtownego wzrostu sprzedaży online. Proporcje od lat są te same,
ten model utrzymujemy jako optymalny.
Może niektórych to dziwi, ale coraz
trudniej jest uzyskać agentowi turystycznemu umowę z Itaką. Od
dość dawna współpracujemy ze stałą liczą biur agencyjnych,
utrzymując ją na poziomie 900-1000, z małymi korektami rzędu 5-7
procent w skali roku.
Podobnie na stałym poziomie utrzymuje
się liczba naszych salonów firmowych - staramy się mieć ich cały
czas około 200, w najlepszych lokalizacjach i najbardziej
prestiżowych galeriach i centrach handlowych w kraju.
Ciągle pracujemy nad rozwojem naszego
autorskiego systemu rezerwacyjnego Resabee, ułatwiając naszym
sprzedawcom i agentom efektywną sprzedaż i szybką aktualizację
oferty, a nam jako firmie bezpieczeństwo, samowystarczalność i
niezależność technologiczną z zachowaniem najwyższych standardów
informatycznych.